Zanim pojawiły się nasze dzieci, byłam ekspertem od rodzicielstwa. Znałam odpowiedzi na wszystkie pytania. Znałam rozwiązania każdego dziecięcego i rodzinnego problemu. To wszystko było niezwykle łatwe i poukładane. Teoretycznie.
Przeczytałam wszystkie dostępne wówczas podręczniki na temat bycia mamą. Miałam zaprenumerowane dwa czasopisma o tematyce związanej z wychowywaniem dzieci. Bardzo mnie to wszystko interesowało. Dodatkowo ukończyłam studia pedagogiczne na kierunku Pedagogika Przedszkolna i Wczesnoszkolna, więc moja wiedza, wszelkie zdobyte informacje, zostały pogłębione i naukowo udowodnione.
Gdy pojawiły się nasze dzieci byłam przygotowana.
Tak myślałam.
W życiu często bywa tak, że co innego planujemy, a co innego wychodzi. Pewnie dlatego, że nie bierzemy pod uwagę różnych nieprzewidzianych okoliczności. Jesteśmy mało elastyczni.
Tak czy inaczej, jestem sobie bardzo wdzięczna za tę młodą pasję uczenia się bycia mamą idealną. Poszerzanie swojej wiedzy poszerza horyzonty i daje podwaliny celowego życia. Codzienność wprawdzie weryfikuje potem to, czego się nauczyliśmy, ale tak jest z każdą teorią, którą przyswajamy.
Jestem więc wdzięczna tej dwudziestokilkuletniej kobiecie za jej pasję i marnowanie godzin na poszukiwaniu drogi wyjątkowej, najlepszej na świecie. Jestem jej wdzięczna za młodzieńczy idealizm, zapał i zaangażowanie. To jakaś cząstka tego kim jestem dzisiaj. Nie zmieniłabym niczego.
I chociaż wiele z tego, czego się wówczas nauczyłam, rozmyło się później w powszedniości, jeden szczególny tekst pozostał w moich myślach na długo (właściwie ciągle tam jest). Wiersz. Niepozorny. Może nawet zbyt prosty. Może nawet wierszem nie jest. W moim sercu jednak w przedziwny sposób pozostał na zawsze i wyznaczył mi główny kierunek mojego macierzyństwa. Jak kompas. Nigdy nie zboczyłam z tego kierunku. Mam taką nadzieję…
Lekcja miłości
Nie zarzucę śmiercionośnej pętli mych lat
Na tę młodą szyję
Ani nie spętam jego wyborów
Życiem więdnącym i włosem mym siwym.
Lecz uśmiechnięty
Dam mu wolność
Wspominając raz jeszcze
Jak uniesiony bystrym, żarliwym
Powiewem nadziei
Ze sprężonymi mięśniami
Oddychając radośnie
Dawno, dawno temu
Sam wystartowałem do biegu.
I chociaż pobiegnie odmiennym od mego szlakiem
Nie zawrócę go z drogi.
Będę się weselił.







